whoa! wczora z wieczora odbyła się długaśna sesja w gt4… kilka takich małych refleksji się mnie nasunęło przy okazji obcowania z tą gierką:
- to nie żaden cholerny symulator samochodowy tylko dziobana gra strategiczna! taktyki, śledzenie rozwoju wydarzeń na torze, w dłuższych wyścigach – cała strategia zjeżdżania do pitstopu po paliwko i wymianę kapci… i najlepiej kombinować przed jazdą
- lifetime tego tytułu poraża! jestem już po kilku ładnych wyścigach, zjeżdżone mam nieco godzinek a jaki jest ogólny progres? gra mi pokazuje coś koło 2%… życia mi nie starczy coby to wszystko ukończyć :)
- piszą, że w grze jest 700 różnych furek. wierzę. wierzę także, że tylko japońce mogą byhć na tyle chore, by nagrywać dźwięki wydawane przez każdą furkę z osobna. amerykańskie krążowniki szos mruczą po prostu cudnie :)
- nie ma ktoś jakiegoś taniego pen-drive’a do wydania? opcja robienia fotek kręci jak jasna cholera. kilka fajowych już bym tu zawiesił :)
- padem śmiga się całkiemnieźle, o ile ma się łagodnego palucha. uuuch, wykręcałbym zdecydowanie fajniejsze czasy mając kierownicę. taaak, już powoli zaczyna się choroba kupowania gadżetów. ale kurna ten gadżet byłby wyjątkowo przydatny! :)
- itd…
jednym słowem – cholernie dobry tytuł. ponoć toca na pc przebija gt4 pod względem grywalności. nie wiem, nie grałem. boję się, że kiedy i tocę odpalę to już zupełnie „odjadę” i nie daj bożę schudnę od całej tej gierkowej roboty :)
Brak komentarzy.