No i jesteśmy po urodzinowej imprezie da Majka. Ufff, nareszcie. Powiem Wam, że strasznie ciężko jest zebrać imprezową ekipę. Wszyscy narzekają, że jest źle i będzie coraz gorzej a tu się okazuje, że tak jak rok temu większych problemów z obsadą nie było, tak teraz wszyscy znajomi w rozjazdach, nad morzami (i to tymi cieplejszymi), w górach czy w innych miejscach od Poznania dalekich. Jeśli ktoś będzie mi kłapał paszczą o pogarszającej się sytuacji finansowej Polaków, to jak kopnę… Jest dobrze, choć dla nas to źle, bo urodziny wypadają Majce zaraz na początku sezonu urlopowego. W związku ze związkiem sięgnęliśmy po posiłki i na urodzinki do daMajka przybyli dziadkowie z Jeleniej Góry (dzięki!).
Nauczeni porażkami zeszłych imprez zainwestowaliśmy w stół i coś do siedzenia – plastikowy stół i krzesełka przetrzymały i dają nadzieję na przyszłe nieco większe picie w już dorosłym gronie, bez balastu dzieciaków. Takoż i polazłem po rozum do głowy i nie wygłupiałem się, tylko grilla zdecydowanie wcześniej odpaliłem i towarzystwo przyszło na już prawie gotowe. Schowaliśmy głęboko szkło i na plac boju ruszyły tekturowe tacki, styropianowe kubeczki a z rzeczy solidnych ostały się jeno sztućce. Bardzo dobry to pomysł – całe sprzątanie ograniczyło się do zgarnięcia stuffu ze stołu wprost do worka na śmieci i wywalenia wszystkiego w cholerę. Useful!
Jak było? Fajowo :). Dzieciaki strasznie biegały, dorośli byli nieco spięci, piwko swobodnie dostępne (mało kto pił o dziwo, szczęściem mieliśmy dziadka Marka, który o browar się zatroszczył), jedzonko jakości średniej ale chyba starczało, czasem kropiło, czasem nie, chłopaki przekopali mi pół tarasu, dziewuchy zaraz to umyły… Trochę się działo i szkoda, że nie mogli przybyć wszyscy zaproszeni, bo pewnie wzięlibyśmy sobie z Dorophą na dziś wolne, by jakoś pobojowisko ogarnąć :). A tak skończyło się na niedzielnym chillouciku, wypadzie na basenik i miłym lenieniem się ile wlezie. Ot przedsmak urlopu, który zaczynamy już za tydzień.
A teraz czas na zdjęcia i filmiki, a co! :)
Zdjęcia? Proszę bardzo:
A w ramach multimedialnych dodatków, nieco filmików dla rodzinki (swoją ścieżką – nowy soft iPhone/iPoda ładnie YouTuba na stronach obsługuje, bomba!). Jak to na każdych urodzinach bywa, trza zdmuchnąć świeczki. Dla Majki to łatwiejsze niż splunięcie i dmucha aż miło patrzeć. Problem jest ze starymi, którzy coś mało pary w płucach mają i Sto Lat wyszło co najwyżej średnio.
Nie mam pojęcia dlaczego w pewnym momencie dziewuchom do łba strzeliło coś w temacie mycia naszych tarasowych murków. Jak jedna niewiasta rzuciły się do prac porządkowych, przy okazji serwując pewne mądrości życiowe (Majka) i pokazując wielką chęć utrzymania czystości (Klaudusia) także naszych podłóg i samochodu babci Wuli. KUL!
Jak to na urodzinach bywa, dzieciaki musiały się wreszcie nieco spocić. Idealną do tych zastosowań okazała się być płyta z soundtrackiem z Akademii Pana Kleksa (dzięki Kaczy!), która wycisnęła z dzieciaków nieco ognia. Później standardowo już odbyła się mała sesja z EyeToyem, która chyba bardziej zmęczyła nas, obsługujących toto rodziców, niż brykające dzieciaki, którym czasem trzeba było pomagać. Ogólnie zaś – krótko ale w miarę intensywnie.
No i to by było na tyle. Za rok Majka kończy szóstkę i zaczyna swoje nowe życie – w szkole. Ale to temat na za rok. Stay tuned! ;)
Najlepszego!
Mycie murka. No cóż, co kto lubi :) Majka zabrzmiała tam jak przodowniczka pracy. 'Kobiety na traktory’ i te sprawy :)
Zyczenia dla Majki. A Costasowi ochrzan, ze za pozno powiadomil (mial byc mail 2 tygodnie wczesniej czy cos…) :)
Najlepszego dla Majki, niestety zaproszenie spłynęło za późno i zmuszony zostałem do spędzenia weekendu z Enderem ;)
[b]sickboy[/b]: Ba! Już ja ją tu tresuję jak trzeba i o czystość w obejściu nie mam się co w przyszłości martwić ;)
[b]ender, zen[/b]: W sumie impreza przekładała się tydzień po tygodniu i sami nie wiedzieliśmy, kiedy w końcu zbierze się trochę ludzi. Sorry panowie, system informowania ulegnie gwałtowniej poprawie. Obiecuję :)
Spóźnione wszystkiego najlepszego dla Majeczki! Aż mi się łza w oku zakręciła jak oglądałam Wasze mordki … tzn. Costuniu Ty coś się skutecznie z drugiej strony aparatu ukrywałeś, ale Dorek i Majek, ehh szkoda że nie moge Was na żywo zobaczyć. Buziole wielkie!