Nie uwierzyłem własnym oczom, kiedy wczoraj ujrzałem takie oto coś w swoim readerze RSS:
The Picasa Web Albums Uploader makes it easy to share your photos and videos with friends and family. But occasionally you may want to use it in reverse, and download an album back to your computer. If you’ve ever had a hard drive crash or had to work from a new computer, you know how important it is to get your photos back.
The latest release of the Picasa Web Albums Uploader application makes downloading photos as easy as uploading.
No nie mogłem sobie odmówić przyjemności sprawdzenia, czy aby toto działa. Spieszę donieść, że usługa, którą Picasa oferuje od wieków, wreszcie pojawiła się w googlowej protezie Picasy na Maku. Tak, nareszcie można zrobić rzecz najoczywistszą pod Słońcem – można pobrać album, który się wcześniej w sieć wrzuciło. Tak, wiem, cieszę się z de facto bzdury ale co tam – lepiej się cieszyć z bzdury niż produkować kolejny wpis o tym, jak to mi w pracy ciężko, pieniędzy mało i ogólnie jest do dupy.
Co uważniejsi pewnie już zauważyli, że ścigać można tylko swoje albumy. Użytkownicy Picasy pewnie także zauważyli, że prócz uploadu i downloadu Google nic więcej makówkarzom nie oferuje. Szkoda kurna, Picasa to kawał świetnego softu a możliwość synchronizowania w najnowszej jej wersji albumów online z zawartością komputera jest po prostu rewelacyjna. No nic, może kiedyś wreszcie doczekamy się Picasy dla OSX. iPhoto jest ogólnie fajne ale możliwości edycyjne ma toto żadne a Picasa przynajmniej pozwala na jakąś szczątkową ale całkiem sympatyczną zabawę w edycję fotek.
Z innych wieści – jest naprawdę doliniasto. Nawet nie pytajcie – nie mam siły odpowiadać :/. Bardzo mocno myślę nad zmianą pracy.
PS. Na domiar złego zdechł mi dziś miniacz. Se wstać nie chce sukinsyn jeden. Zapowiadają się fantastyczne Święta :/.
Wspieramy Cię.
Wiadomej piosenki Monty Pythona już dziś słuchałeś?
Do sciagania i uploadowania dowolnych albumow mozna znalezc w necie odpowiednie skrypty. Just ask Google.