Wieki całe już nie pisałem o muzyce a przeca dzieje się oj dzieje w moim iPodzie. Co chwila coś tam wskakuje i jeszcze szybciej stamtąd wyskakuje bo zazwyczaj niezbyt nadaje się do słuchania. Ot widocznie wybredny się zrobiłem…
Ale album, o którym dziś krótko napiszę, jest czymś, czego od dawna oczekiwałem. Ambient w swej łagodniejszej postaci, brzmiący bardzo psybientowo, miejscami bardzo elektronicznie ale zawsze, ale to zawsze łagodnie, płynnie, z flowem, który wzbudza we mnie jakieś nieokreślone przyjemne odczucia. Leci mi dziś calutki dzień w tle ale siłą tego albumu jest chyba fakt, że z tego tła się wydobywa. Muzyka jest po prostu za dobra, by nie słuchać jej jak należy i wstyd się przyznać ale zawalam nieco robotę przez przyklejenie się do tych dźwięków.
Świetna, mocno przestrzenna, doskonale wyważona, nienachalna ale absorbująca muzyka wysokich lotów. Frapujące wydawnictwo, które mogę polecić każdemu fanowi ambientu i elektroniki w jej ambientowych odmianach. Ogromnym plusem jest użycie wokalu, który fantastycznie wpływa na ocieplenie miejscami dosyć chłodnej całości. Naprawdę, rzadko kiedy trafia mi się taki krążek i szczerze mówiąc, zaczynam odkładać na tę płytę. Budżet mamy w tym miesiącu nieco napięty i w sumie tylko przez to nie poleciało jeszcze zamówienie.
Poniżej utwór, który bardzo dobrze charakteryzuje całość: Unitas Vitae.
Więcej o twórcy i krążku można dowiedzieć się w serwisie Last.fm.
Smaczne.
Na zdrowie :). Cała płyta jest wręcz wyborna…