Nadrabiam wczorajszą nieobecność jeszcze jednym dziś utworem, z którym wiąże się tyle wspomnień, że sam zaczynam się w nich gubić :). Wieje nieco stęchlizną i czasami Bruna the Questionable i w końcu Fading Colours a wszystko to za sprawą niesamowitej De Coy, którą w Black Horse można usłyszeć ale nie są to bynajmniej zapachy złe! Ten kawałek to kwintesencja prostego, zaangażowanego grania w klimatach gotyckich czyli w mojej prywatnej skali ocen czegoś bardzo ale to bardzo wysoko umieszczonego.
Black Horse usłyszałem po raz pierwszy w jeleniogórskiej rozgłośni radiowej (tak, kiedyś w lokalnych rozgłośniach puszczano dobrą muzykę) a że pora była wieczorowa, dopiero następnego dnia skoro świt ruszyłem do sklepu po płytkę. Płytki nie było więc zanabyłem kasetę i zdaje się, że mam ją jeszcze do dziś ale pewnie zjechaną straszliwie. Utwór oczarował mnie i pozwolił nieco pomacać się z twórczością De Coy i sprowadził na manowce dobrego, polskiego, gotyckiego grania.
O wyposażenie mnie w formę elektroniczną utworu zadbał Eloy, któremu jestem za to bardzo wdzięczny i któremu należy się za to nieustająca dostawa piwa. Dzięki Eloyu!
Wykonawca: Fading Colours
Tytuł: Black Horse
Płyta: Black Horse
Lubiony za: no przecież wystarczy posłuchać! Prostota, riffy w tle, wokal De Coy…
Źródło: YouTube
Klasyka wsród klasyków.
Uderzasz w czułe punkty. Fantastyczny kawałek.
Ileż to lat temu było? Nieważne! Jest moc…