Nazywa się Paulina i – jak większości krośnieńskiego odłamu naszej familii – bozia dała jej talent w łapki a także w ucho. Paulina potrafi coś naskrobać, coś nabazgrać, coś poplamić a do tego jeszcze potrafi czas tych bazgrołów oglądania umilić przygrywaniem na skrzypkach połączonym z podśpiewywaniem i – ale tu już mogę zmyślać – wywijaniem hołubców. I to wszystko potrafi robić jednocześnie! :)
OK, żartuję sobie ale już całkiem serio teraz: bardzo podoba mi się stabilny i widoczny rozwój córy siory mojej żony. Nawet nie będę zgadywał jaki to jest dla mnie stopień pokrewieństwa (jeśli w ogóle) ale jaki daleki by nie był, jestem i tak z Pauliny dumny jak paw. Nie wiem w sumie dlaczego bo i panna ma mnie w trąbie (widzieliśmy się może kilka razy w życiu), i z góry patrzy na wuja, który gruby jest, brzydki i widocznie niższy od niej. Tak więc jestem cichym wielbicielem rozkwitającego talentu córy siory mojej żony i mam nadzieję, że jej bazgranina kiedyś w końcu przerodzi się w coś, co warto oglądać a kto wie, może i w coś, za co będzie warto zapłacić.
OK, OK, żartuję Paul :)
Nadmienię może tylko, że córa siory mojej żony ma też siorę (o bracie nie wspomnę), która to siora córy siory mojej żony piknie na instrumencikach popitala i czasem jak razem wystąpią – córa siory mojej żony i siora córy siory mojej żony czyli tandem cór – to aż tynk się ze ścian sypie, takiego mają kopa!
Jeśli ktoś chce nieco Paulinę poznać, niechaj klika.
No comments yet.