Pierwszy dzień urlopu zaczynamy z … eee … nie wiem, czy mogę tak napisać nie będąc posądzanym o jakieś ukryte podteksty i czy za to nie zasłużę na focha ale co tam – odważę się: grubej rury!
Otóż dziś żona moja najdroższa (tak twierdzi obiektywny rachunek bankowy!) kończy wspaniały wiek lat czterdziestu! Cytując klasyka polskiego kina – to już naprawdę stara dupa jest…
Ale za to jaka fajna dupa! Ta moja żona z roku na rok jako to wino – coraz smaczniejsza, coraz wytrawniejsza, coraz to zyskująca na ogólnej wartości. I nawet jeśli etykieta nieco się miejscami odlepia czy marszczy, nawet jeśli korek już nie trzyma jak powinien a butla mszeje coraz bardziej, to i tak ogólna MOC tylko rośnie!
Luv’ya żonek! Obyś wytrzymała z nami jeszcze z kolejne 40 lat. Później idź już sobie podrywać kogo chcesz ;)
Ale to nie koniec!
Dziś urodzinki obchodzi także moja macierz! Jak to mówią – nieszczęścia chodzą parami i właśnie takie combo przeżywam co roku i ja. Na 365 dni w roku córa i jej teściowa musiały upatrzeć sobie jeden dzień na rodzenie się, no przecież to jak w totka wygrać…
Mamcia! Litościwie pominę wiek ale wszystkiego naj, naj, naj! Kochamy Cię a wnuki zaraz odpalą automatyczne karabiny całuskowe i lekko nie będzie :)
Szanowny małżonku mój, jedyny w swoim rodzaju i stanowczo nie do podrobienia, nie zawiodłeś mnie jak zawsze, ale tą marszczącą się i odlepiającą etykietę mogłeś odpuścić, litościwie i z czystej przyzwoitości:)
Kochana małżonko ma! Osadzam nasz związek na zaufaniu, prawdzie i tylko prawdzie! :)